Mijając kolejne drzwi nie myślałeś o tym co robisznOczy powoli przyzwyczajały się do mrokundo końca nie byłeś pewny kto i dlaczego cię tu przywiódłnNogi prowadziły cię tam gdzie żaden dźwięk nie zakłócał spokojunGdzie wybrany leżał pogrążony we śnienNie przeczuwając zbliżającego się końcannDrzwi otworzyły się cicho twoje kroki tłumił miękki dywannStanąłeś przed łóżkiem uśmiechnięty, dumnynPewny swojej mocy którą zamierzasz obdarzyć śpiącegonRęka uniosła się błysnęła stalnNocna lampka wstrzymała oddechnDzwon ciszy bił na alarm