Sukces (Errata)
Quebonafide

[Zwrotka 1]

Lepiej żyć po swojemu, jebać tę parę hejtów

Jeszcze w podziemiu byłem gościem od fajerwerków

Dzisiaj walę litrami, butelka niszczy mi pamięć

Przysięgam, stary, nigdy nie nazwę tego wygrywaniem

Stoję nad Czufut-Kale odziany w caligae

Włożyłem w to w chuj, włożyłem w to wszystko, co miałem

A teraz gardzę tym bardziej niż bardziej, zrozum w końcu

Chory na wyobraźnię, bo pragnę symptomów, nie bodźców

W sercu obozu uchodźców, to mówi Po prostu odpuść

Znowu się czuję jak wytwór, znowu się czuję jak produkt

Odpuść, tu, gdzie na stu farta ma może z jeden

Jak już coś da ci miłość, ziomku, to polskie reggae

Przechodzę siebie ale nie mam już gdzie dojść

Pomimo wniosków, w dół opadają ręce; Hiob

Oddaj mi moje życie, zabierz mi moją flotę

I ciary, kiedy słucham starych nieudanych zwrotek

Chcesz się otrzeć o sukces, widzę, jak niewinnie się skradasz

Błagam idź z tym froteryzmem gdzie indziej, madamme

Nigdy nie chciałem stać się gwiazdą, dalej szydzę z nich

I dalej nie chcę, ale bliżej mi do Givenchy


[Zwrotka 2]

Nie rozliczam się z jutrem już, to tyra dla moich księgowych

Będę tu, ile bym nie zrobił i nie zarobił

Żaden jebany karierowicz, niech już kopią groby

Inne metody, ale włos mi nie spadnie z głowy

Dla moich ludzi, którzy dziś są daleko stąd


Nawet jeśli zrobiłem błąd, to tylko mój błąd

Wtedy bym dał im się ciąć za te kilka rąk

Nawet jeśli zrobiłem błąd, to tylko mój błąd

Nasze cele są tym, o co dzisiaj się potykamy

Nie mogę się słuchać, ile mam gadać o tym samym?

To mnie nie rusza, ciągle tułam się po znamionach

Jak już coś wzrusza, to bezsilność ramiona

Tutaj nie ma wjazdu łaknienie, choć mi słabnie apetyt

Każde moje pragnienie w małym palcu; artretyzm

To bardziej magia chwil niż klątwa Arkany

Chyba nie powinienem czuć się rozczarowany

Tylko czasem myślę Zabierz mnie stąd

Gdy widzę to, jak zamieniają prawdę na sos

Pokaz, poklask, podaż, hip-hop

Za to da ci serce na dłoniach jak w Apocalypto

Nie ma bata na to, żebyś mógł zatrzymać mnie, hasztag; Django

Nie ma szans na to, żebyś mógł podpisać mnie, jak nie nazywasz się Marlon Brando

Tu nie dadzą mi Golfa dwójki chujki, a obiecają mi Bugatti

Naprawdę myślisz, że jestem aż tak głupi? Tutaj Pierdol się brzmi jak Zaufaj mi

Dziwko, mam dobry vibe, czuję, że plany idą jak powinny

Muszę to rozjebać w drobny mak, bo potrzebuję morfiny

Nie opinii, które wyda skansen

Lecę jak w transie, mam pasję i punche

I jedną szansę w tej śmiesznej grze

Więc włażę na planszę w tej śmiesznej grze


  Purchase "Sukces (Errata)"   Purchase Entire Album   Email Video to Friends   Play Youtube "Sukces (Errata)" Video   Play Spotify "Sukces (Errata)" Song   View Wikipedia "Sukces (Errata)" Entry   Receive Emails for Future Quebonafide Lyrics

Email:

  Link to "Sukces (Errata)"   Share on Facebook, Twitter, and more
  See Recommended Lyrics For You

Loading...

Lyrics by Quebonafide

Related Songs